Coraz częściej przypominamy bohaterów filmów Woody Allena – zakochujemy się od pierwszego wejrzenia i zapominamy, by spojrzeć po raz drugi. W efekcie co trzecie małżeństwo kończy się na sali sądowej. Kiedy reanimować związek, a kiedy się z niego ewakuować? Pytamy Katarzynę Kucewicz, psychologa.
Statystyki pokazują, że rozwodzimy się dużo częściej niż kiedyś. Tylko w 2015 r. papiery rozwodowe podpisało 67 tys. par. Małżeństwo się Polakom przejadło?
Katarzyna Kucewicz, psycholog: Nie tylko Polakom, to globalna tendencja. Do rekordzistów w Europie należą Hiszpanie, którzy rozwodzą się w ekspresowym tempie. Bez podania przyczyny i z pominięciem okresu refleksji. Przynajmniej polowa małżeństw rozpada się w Austrii, Belgii, Norwegii i Rosji. Ale nawet nasi bliscy sąsiedzi: Litwa i Czechy nie pozostają w tyle.
Niektórzy wzrost liczby rozwodów tłumaczą wydłużającą się długością życia. Czy przy średniej wynoszącej 85 lat możliwe jest bycie razem do grobowej deski?
Oczywiście, że jest możliwe. Myślę, że przyczyna rozwodów to nie kwestia długości życia, bo rozpadają się zarówno młode małżeństwa, jak i te z długim stażem. Niektóre pary nie świętują nawet pierwszej rocznicy ślubu. Większość partnerów wymienia jeden wspólny powód: niezgodność charakterów.
Niezgodność charakterów istniała zawsze, a jednak nie prowadziła tak często do rozwodów.
Myślę, że świat nowych technologii wpłynął bezpośrednio na nasze życie codzienne, w tym związkowe. Co rusz mamy nowe gadżety, nowe aplikacje i zaczynamy się przyzwyczajać do życia polegającego na ciągłej zmianie. Czy w dzisiejszych czasach ludzie chcą coś naprawiać? Nie. Przeważnie kupują nowe rzeczy. I niestety, tak samo postępują ze związkami. Większość partnerów wkrótce po ślubie przestaje się starać. A związek to ciężka praca, nierzadko bez wytchnienia. Kiedy motylki z początkowej fazy zakochania mijają, a namiętność przygasa – rezygnujemy. A uczucia można wskrzesić na nowo – wystarczy się postarać. Zamiast tego wolimy jednak iść na skróty, czyli zafundować sobie silne emocje z kimś nowym. Wygląda na to, że na dobre zapomnieliśmy, że małżeństwo nie jest stanem, ale umiejętnością.
Kiedy się poddajemy? Z jakimi zachowaniami partnerów nie potrafimy sobie poradzić?
Kobiety i mężczyźni jednakowo ciężko znoszą zdradę. Dla mężczyzn najważniejsze są kwestie seksualne. Z kolei kobiety boją się, że w wyniku zdrady ich partnerzy nawiążą relację emocjonalną, która zagrozi małżeństwu. I często przeszkadza nam brak zaangażowania mężczyzn w sprawy domowe. To, że jesteśmy same z wychowywaniem dzieci i mamy cały dom na głowie. Mężczyzn za to częściej irytują kłopoty z seksem, którego jest mało, lub jest po prostu nudny. To, co mówię, wygląda na stereotypowy, patriarchalny obraz rodziny, ale gdy patrzę na moich pacjentów, to widzę, że taki model jest najczęstszy.
Co oprócz zdrady powoduje poważne kryzysy?
To może być pojawienie się pierwszego dziecka lub jego brak, ingerencja osób trzecich np. teściowej mieszkającej pod jednym dachem lub za płotem. Punktem zapalnym są finanse – kredyt we frankach albo emigracja zarobkowa. Kryzysowa może być każda życiowa sytuacja, która jest nieprzyjemna i trwa przez dłuższy czas, w której czujemy się bezradni i osamotnieni.
Mówi się, że niejedno małżeństwo uratowałby tłumacz – mamy problem z komunikacją?
Rzeczywiście, para w kryzysie to nie tylko para, która ma kłopoty życiowe, ale para, która ma problem w komunikacji, we wspieraniu się nawzajem i w reagowaniu na pojawiające się w życiu trudności.
Co robimy, gdy trudności się pojawiają? Pakujemy walizki, szukamy wsparcia u rodziny i znajomych, a może idziemy do terapeuty?
Niestety, z fachowej pomocy korzystamy rzadko. Częściej na własną rękę staramy się zażegnać konflikt. Przeważnie w pierwszej chwili szukamy winnego. Przyjmujemy retorykę obrzucania siebie nawzajem odpowiedzialnością za to, co nam nie wyszło. Niektórzy partnerzy szukają potwierdzenia u innych – znajomych, rodziny, a nawet własnych dzieci. W efekcie tworzą się koalicje i dochodzi do eskalacji konfliktów. To duży błąd, jeśli w kryzys mieszamy osoby trzecie. Chyba że dochodzi do przemocy i wtedy odwrotnie – należy podzielić się tym faktem z innymi.
Statystyki pokazują, że posiadanie małych dzieci może zwiększać trwałość małżeństwa… Kto i w jakiej sytuacji walczy o uratowanie związku?
Myślę, że o związki walczą osoby, którym na nich zależy. A to czy zależy nam na miłości, pieniądzach, wygodnym życiu jest już kwestią indywidualną. Innymi słowy, walczą osoby, które potrzebują czegoś od drugiej strony – jej akceptacji, miłości, uwagi czy bezpieczeństwa materialnego. Czasami jest tak, że walczą z kimś, kto jest nieprzemakalny jak skała. I przez to bardzo cierpią. Dlatego namawiam pacjentów, żeby odpowiedzieli sobie na jedno pytanie: „czy to, czego potrzebuję, mogę dać sobie sam lub zrealizować w inny sposób?”.
Które pary najczęściej decydują się na terapię?
Przeważnie te, które coś do siebie czują, ale nie potrafią się ze sobą dogadać. Nie zawsze polecam im terapię par. Czasami obojgu znacznie bardziej przydałaby się fachowa pomoc indywidualna. Często tematem przewodnim jest wypalenie w relacji i jego przykre konsekwencje takie jak: zdrada, ustanie pożycia, awantury, ingerencje osób trzecich, np. z rodziny.
Kobiety częściej namawiają mężczyzn na „położenie się na kozetce”?
Tak się nam tylko wydaje, ale coraz częściej to mężczyźni postanawiają ratować relację. Wszystko zależy od tego, który z partnerów jest bardziej świadomy tego, na czym polega pomoc psychologa. Podczas terapii nikt nikogo nie osądza, a tym bardziej nie rozstrzyga o niczyjej winie.
Czy osoby, które przychodzą na terapię, są szczere, czy coś ukrywają i jak terapeucie udaje się to rozpoznać?
Jak ktoś bardzo chce, to ukryje kłamstwo, bo terapeuta nie jest jasnowidzem. Choć gdy terapeuta specjalizuje się w danym zagadnieniu np. w zdradzie, to często intuicyjnie wie, że ktoś lawiruje i nie mówi całej prawdy. Ja czasami otwarcie mówię wtedy o własnych spostrzeżeniach. Zawsze też powtarzam, że nie można prowadzić terapii par, gdy tak naprawdę emocjonalnie mamy trójkąt, czyli para plus kochanek lub kochanka. Relacja z trzecią osobą musi zawsze być przynajmniej zawieszona na czas terapii. Choć czasami gniew z powodu zdrady jest tak dewastujący, że terapia nie pomaga, bo ze związku zostają tylko zgliszcza.
Gniew w przypadku zdrady jest chyba naturalny?
Tak, choć zdradę można przepracować i można ją wybaczyć. Paradoksalnie zdrada może nawet relacji pomóc. Wszystko zależy od tego, jak przejdziemy przez etapy oswajania się z kryzysową sytuacją. Czy odnajdziemy w niej jakiś sens i wyciągniemy lekcję na przyszłość. Zacytuję słynnego psychologa Arnolda Lazarusa, który napisał w jednym z esejów, że my terapeuci nie możemy reanimować trupów…
Jaki związek jest trupem?
Taki, w którym ludzie patrzą już w zupełnie inną stronę, nie chcą się zmienić i nie dążą do kompromisów, a są sobą znudzeni i nawzajem się lekceważą.
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/seks/i-nie-opuszcze-cie-az-do-rozwodu/5mdspwe